Zuzanna Tomaszewska z Rocket Jobs | Memy w komunikacji – jak je wykorzystywać?
Dlaczego warto wykorzystywać memy w komunikacji i jak memować, żeby było dobrze? Opowiada Zuzanna Tomaszewska – zawodowa memiarka i adminka legendarnego fanpage’a Rocket Jobs.
Słuchaj Treściwego Podcastu na swojej ulubionej platformie
Przeczytaj podcast
Marcin Cichocki: Cześć moi drodzy, witam Was bardzo serdecznie w Treściwym Podkaście, w Treściwym Wywiadzie. Dzisiaj moim gościem jest Zuza, adminka Rocketa. Cześć Zuza!
Zuzanna Tomaszewska: Cześć, dziękuję za to przedstawienie. Nazywam się Zuzanna Tomaszewska i pracuję jako community specjalist dla portalu pracy przyszłości rocketjobs.pl.
A mówiąc prościej, zajmuję się animowaniem społeczności, zarządzam FB zarówno od strony rozrywkowej, czyli tworzę memy, które oglądacie każdego dnia oraz oczywiście, tej bardziej przyziemnej, czyli monitorowaniem statystyk oraz urozmaicaniem naszego fanpejdża, żeby był zarówno fajną przestrzenią, jak i dostarczył najlepszych ofert pracy tak dobrze, jak to możliwe.
Skąd pomysł na komunikację za pomocą memów?
Marcin Cichocki: Świetnie to ujęłaś. Od bardziej formalnej opisu swojego stanowiska aż do tego, że wprowadziłaś to do tworzenia memów na FB, na fanpejdżu RocketJobs. No i właśnie o tych memach dzisiaj sobie porozmawiamy.
Porozmawiamy sobie o memach w komunikacji. Czy działają i przede wszystkim jak skutecznie je stosować, jak skutecznie memować, żeby tworzyć te zasięgi, żeby animować społeczność w sposób efektywny. No i właśnie, może na początek powiedz mi, skąd pomysł na to, żeby zacząć wykorzystywać memy w komunikacji RocketJobs?
Zuzanna Tomaszewska: Punktem wyjścia odpowiedzi na to pytanie będzie fakt, że memy wykorzystywane są w komunikacji RocketJobs od około 3 lat. Ja pracuję tutaj 9 miesięcy, więc niestety nie jestem prekursorem tego pomysłu, ale z dumą kultywuję tradycję tworzenia jakościowych memów branżowych. Bo to jest klucz, że to nie są memy dla samych memów, tylko nawiązują do kategorii dostępnych na RocketJobs oraz do stanowisk, na które albo my rekrutujemy, albo właśnie nasi klienci.
Także pomysł powstał znacznie wcześniej, założyciele RocketJobs czy pierwsi sprzedawcy rozpoczynali właśnie komunikację od memowania. Z czasem została do tego zatrudniona specjalna osoba i tak z pokolenia na pokolenie, że tak sobie zażartuję, ta wiedza jest przekazywana, oraz oczywiście dobierane są takie osoby, które na memach się znają, które prywatnie przeglądają ich mnóstwo, i wiedzą w skrócie, jak to robić.
Bo samo tworzenie memów wydaje się czymś bardzo prostym, czymś takim wręcz prymitywnym, raczej rozrywkowym, przecież to nie może mieć przełożenia biznesowego. A zupełnie to nie jest prawda, bo coraz więcej stron, coraz więcej marek idzie właśnie w kierunku komunikacji poprzez memy, ale właśnie najważniejszy punkt, żeby te memy nawiązywały do firmy, którą reprezentujemy oraz do działalności, jaką się trudni.
Więc w przypadku portalu pracy oczywiście wszystkie memy nawiązują do pracy, a że mamy właśnie sporo kategorii oraz każda prasówka, czyli zestawienie ofert otwartych rekrutacji połączone właśnie z memem przykuwającym uwagę każdego dnia jest inne. Mamy swoje, powiedzmy, kalendarze, czyli na przykład w poniedziałki lecą memy związane ze sprzedażą, we wtorki, czyli dzisiaj, z marketingiem, w środy design i grafika komputerowa, także tutaj to nie jest chaos, to jest wszystko jak najbardziej uporządkowane i zaplanowane, no a kwestia wymyślenia, znalezienia pomysłu oraz dostosowanie również pod konkretną grupę odbiorców.
Bo to jest istotne. Sprzedawcy śmieją się z innych rzeczy, marketerzy, inżynierzy, finansiści (jedna z trudniejszych dla mnie kategorii), także prawdziwą taką umiejętnością, jaką trzeba nabyć jakby zarówno wcześniej przy pierwszych memach, które powstawały te 2-3 lata temu, jak i teraz, to wsłuchiwać się w głos społeczności oraz faktycznie tymi memami odpowiadać na ich codzienne problemy, czy codzienne jakieś myśli, refleksje.
Bo kluczem dobrego mema, w mojej przynajmniej ocenie, jest wywołanie reakcji: Kurczę! Mam tak samo! Ojej! To jestem ja! I tak dalej, że faktycznie idzie się z tym utożsamić, a oczywiście dalej razem z utożsamieniem się z daną sytuacją mem poprawia nam humor, albo doceniamy właśnie wkład, jaki został w to włożony lub po prostu rozwijamy pracówkę i szukamy innej oferty pracy z danej kategorii, więc to jest komplementarna całość, idealnie się uzupełniająca.
Dlaczego marki coraz chętniej memują?
Marcin Cichocki: Wspomniałaś, że ten trend na memowanie jest coraz silniejszy, przybiera na sile wśród marek. Jak myślisz, z czego to wynika?
Zuzanna Tomaszewska: Memy są komunikacją przyszłości, w tym rozumieniu, że na początku kojarzyły się wyłącznie z młodzieżą, że z memów śmieją się, czy dzieci, czy młodzi dorośli, a przecież dorośli ludzie, tacy z krwi i kości, memów nie rozumieją i nie wiedzą, co to jest.
A w momencie, gdy ta komunikacja internetowa wkradła się również do tej komunikacji w świecie rzeczywistym, że to się bardzo płynnie ze sobą łączy, gdzieś tam przeplata, to ciężko się od tego odciąć grubą krechą.
Jak się okazuje gdzieś tam osoby, które nie urodziły się z internetem, tylko dopiero się go nauczyły, również rozumieją, jak on funkcjonuje. Więc nawet sprzedając cokolwiek, czy pizzę, czy patelnię, czy doniczki, przykucie uwagi poprzez zabawne obrazy, bo mem w takiej najprostszej definicji jest zabawnym obrazkiem nawiązującym do danej sytuacji, wyjaśniającym dane zjawisko lub lekko prześmiewczo czy cynicznie odpowiadającym na jakieś potrzeby, na jakieś wydarzenia.
Także, jeżeli chcemy wyróżnić się, najlepiej właśnie iść w stronę tego humoru, ale humoru kontrolowanego oraz precyzyjnie jednak przygotowanego. Bo nie wszyscy, nie tyle mogą robić memy, nie tyle też nie wszyscy powinni, co trzeba, robić to dobrze.
Bo są zaklęte w przeszłości firmy dosyć skostniałe, których grupa odbiorców również jest skostniała i kiedy oni nagle staną się memiarzami, istnieje wysokie ryzyko, że ich po prostu odbiorcy, którzy kupują ich produkty, albo odwiedzają ich stronę, nie załapią tego, więc efekt będzie odwrotny od oczekiwanego.
Także podstawą jest w ogóle skonkretyzowanie, do kogo chcemy dotrzeć i w jaki sposób. Jak chcemy tę społeczność budować. Zależy nam oczywiście, żeby była lojalna, żeby z nami korespondowała, więc róbmy to dobrze, nie róbmy tego, tylko dlatego, że wszyscy inni to robią. Więc tak, zawsze należy zwracać uwagę, żeby to się łączyło z filozofią firmy, żeby to nie było dla samego bycia, tylko faktycznie miało w sobie pewną wartość.
Marcin Cichocki: Jak Wy to łączycie w RocketJobs? Jak łączycie memy i pozostałą komunikację marki w innych kanałach, zarówno z klientami, jak i użytkownikami Waszej platformy?
Zuzanna Tomaszewska: Ok, jak się można domyślić, odbiorcy w dużej mierze to są albo juniorzy, albo początkujący specjaliści, ale nawet eksperci cenią sobie nasze memy, skoro tyle czasu z nami współpracują i podobnie tyczy się to w kwestii klientów.
Klienci również nasze memy lubią, jeżeli raz na jakiś czas spotykam ich na żywo na różnych eventach, czy to Infoshare, Love Marketing, albo targach pracy uniwersyteckich czy na politechnice, chwalą sobie naszą komunikację. Łączymy często memy z różnymi konkursami, gdzie można wygrać bluzę albo inne odlotowe gadżety. Także to jest wszystko pewna przestrzeń, pewne środowisko, które właśnie stworzyliśmy i wokół którego jesteśmy konsekwentni, wokół którego się kręcimy.
Na samym początku, kiedy powstawało wiele różnych portali pracy, memy nie były wśród tej określonej branży popularne. Rzekłabym, że żaden portal pracy nie robił memów, nie robił również pracówek. Pracówki są naszym unikatowym takim wyróżnikiem, który z czasem wiadomo, jakby się spopularyzował, ale taki pierwsze, trzy lata temu były wymyślone przez nas, także wystarczyło jakby odrobina kreatywnych pomysłów, które zostały opakowane w strategię biznesową, ale zarazem zachowując ten pierwiastek wyróżniania to poczucie humoru. Dzięki czemu, żeby wybić się na tle konkurencji, zaczynając zupełnie od zera, kiedy inne portale pracy mają 10, 20 niekiedy lat, musieliśmy zrobić coś innego.
Gdybyśmy robili to, co wszyscy, to nie zwrócilibyśmy na siebie uwagi, nawet jeśli nasze usługi byłyby lepsze, czy byłyby w lepszej cenie. Nikogo by to nie obchodziło, ponieważ, wiadomo, jeżeli coś znamy, to lepiej zaufać czemuś, co jest głośne, co jest duże, niż ryzykować portal pracy, który dopiero raczkuje. Także, jakby przed RocketJobsem był Just Join IT to jest nasza firma matka będąca portalem pracy dla programistów, wspieramy się nawzajem, jedno z drugiego wynika, aczkolwiek rozkręcenie marki od zera, no niestety ten pierwiastek wyróżnienia jest absolutnie niezbędny.
No i założyciele postawili na memy, zaryzykowali, spróbowali – to się przyjęło. Docenili to odbiorcy, docenili to klienci, pracownicy RocketJobsu również są osobami, jedynymi w swoim rodzaju, w tym sensie, że zarówno są zabawni, jakby to poczucie humoru jest zaraźliwe oraz jakby mają jakieś ciekawe zainteresowania.
Więc zarówno sprzedawcy, jak i zespół obsługi klienta, jak i marketing, jak i wszystkie inne działy po prostu, no wyznają nie tyle podobne wartości, co widać w nas ten humor. Ten humor, którym zarażamy też innych. Także jakby kluczem, tak trochę podsumowując, ale też wracając do tego głównego wątku, jest konsekwencja.
Czy memy działają?
Marcin Cichocki: Założyciele zaryzykowali taką komunikację, ale jak widać się opłaciło, tak? Więc przejdźmy płynnie do tej efektywności komunikacji opartej na memach i czy memy działają? I jak, jeśli oczywiście możesz zdradzić, wyglądają wyniki Waszej komunikacji?
Zuzanna Tomaszewska: Wszystko zależy od tego, na czym się chcemy skupić, jaki czynnik chcemy badać. Jeżeli zależy nam na wynikach wizerunkowych oraz zaangażowaniu społeczności to oczywiście to się sprawdza, czego najlepszym przykładem są ostatnie miesiące w Sotrenderze. Jest to ranking Facebooka. Zachęcam do odwiedzenia kategorii HR i rekrutacja. Jesteśmy tak albo pierwsi, albo drudzy, albo przynajmniej w pierwszej trójce, w pierwszej dziesiątce.
W związku z czym zaangażowana, lojalna społeczność bierze udział w naszych konkursach, wypowiada się pod naszymi artykułami. To się wszystko łączy – także tak, w kwestiach takich no właśnie, reprezentacyjnych, memy działają, memy są super. Tutaj nie ma wątpliwości.
Jeśli chodzi na przykład o pozyskiwanie CV albo jakiekolwiek inne statystyki, memy są bardziej, pełnią funkcję wspierającą, że no właśnie, tak jak wspomniałam wcześniej, przykuwają uwagę, ale czy odbiorca faktycznie zaaplikuje, na to już niestety nie mamy wpływu.
Są takie momenty, że jest genialny mem, który po prostu rozwala internet, bije rekordy popularności, a mimo to, ilość w link, czyli przekierowań na stronę, bo na tym nam najbardziej zależy na FB, żeby ludzie wchodzili na rocketjobs.pl i nie kojarzyli nas wyłącznie jako portal z memami, tylko jednak z portalem pracy. Nie zawsze to się uzyskuje, ale to są raczej jednostkowe przypadki.
Więc w wielkim skrócie oczywiście dostarczamy CV na tysiące różnych sposobów. No taka jest nasza funkcja, to jest nasze główne zadanie. Rozśmieszanie jest przy okazji. Jest bardzo ważne, ale nie możemy zapominać, co jest naszym rdzeniem, czyli właśnie praca, dostarczanie najlepszych kandydatów najlepszym pracodawcom. I żeby właśnie od tego nie odbiegać. Bo były takie momenty, czy właśnie na konferencjach, czy na spotkaniach z klientami, że Rocket = memy i tyle. I jakby Rocket to jest portal contentowy, taki bardziej magazyn z memami, a nie właśnie pośrednik pracy, co jest istotną różnicą. I jakby pielęgnujemy, żeby to się nie rozmyło.
Więc jeszcze wracając do pytania samego w sobie, czy to jest skuteczne. Wspiera, nie zastępuje, ale ostatecznie lepiej inwestować w dobre memy niż np. w estetyczne graficzki z suchym komunikatem, a nawet tak niesuchym, atrakcyjnym komunikatem, jednak współcześnie w społeczeństwie informacyjnym oraz w dobie internetu, kiedy tych treści przeciętny odbiorca mieli po prostu tysiące dziennie, naprawdę złapanie tej jego uwago jest na wagę złota.
Bo kiedy już przykujemy jego uwagę z reguły otworzy tę pracówkę, przejrzy te oferty choćby z ciekawości, hobbystycznie, a co tam na rynku. I o to nam chodzi. Jeżeli tak się nie wydarzy, co np. no właśnie, testowaliśmy też formaty takie bardziej piękne, ale właśnie nie memowe nie zabawne, na swój sposób też powtarzalne, bo ileż można wymyślać coś nowego.
Nie zawsze jest na to tlen, nie zawsze jest na to przestrzeń. Zauważyliśmy pewien spadek jakby tego zaangażowania, tej efektywności. W związku z czym, jeżeli coś działa i jest sprawdzone, myślę, że warto nie tyle w to brnąć, co po prostu to pielęgnować. Bo komunikacja tego typu jest z nami powiązana od dawna, możemy oczywiście próbować innych ścieżek, ale wyłącznie wtedy, kiedy społeczność powie, że trochę na to przystanie. Nie chcemy robić rewolucji i nagle, z no właśnie, takiego zabawnego, buntowniczego Rocketa zmienić się w formalny portal dla formalnych pracodawców szukających formalnych kandydatów do formalnej i nudnej jak flaki z olejem ścieżki kariery.
Wypracowaliśmy taką markę, idziemy w to dalej. Jeśli to działa, to niechaj działa dalej i jakby dokładamy wszelkich starań, aby działać nie przestawało.
Skąd czerpać inspirację do memów?
Marcin Cichocki: Skąd czerpiesz inspirację do memów? Bo rozumiem, że wszystkie memy, które widzimy na RocketJobs są, powiedzmy, Twojego pióra, wychodzą spod Twojej ręki. I jak, w jaki sposób czerpiesz tę inspirację? Jak dbasz o to, żeby się nie wypalić w memowaniu? Jakkolwiek to śmiesznie to brzmi. I w jaki sposób dobierasz te memy do targetu, do docelowej grupy odbiorców, do konkretnej branży?
Zuzanna Tomaszewska: Ok, mogę trochę rozczarować, ale tak jak iluzjonista nie zdradza swoje sztuczki, tak prawdziwy memiarz nie może niestety powiedzieć skąd faktycznie te obrazki, te templatki czy te inspiracje czerpie.
Ale mogę jakby spróbować skonstruować pewien przepis, jakby w momencie, kiedy człowiek decyduje się na bycie memiarzem, że tak powiem, zawodowo. Jest to dar i przekleństwo.
Dlaczego? Jest to darem, ponieważ, jakby inspiracja, tak właściwie przychodzi do mnie sama, ja jej nie muszę szukać, bo wszystkie strony, jakie śledzę, czy właśnie mam też mnóstwo znajomych podsyłających mi różne pomysły jakby płynie do mnie tysiące obrazków tygodniowo, z których tylko przebieram i wybieram te najbardziej odpowiednie.
Jeżeli chodzi o dostosowanie do konkretnych kategorii, nie jest to proste. Kluczem jest zrozumienie grupy docelowej, czyli na przykład, jak wchodziliśmy w styczniu z nowymi kategoriami, typu inżynieria, finanse, consulting, biznes inteligence, czyli dosyć nie najłatwiejsze branże, nie miałam też bezpośredniej styczności z przedstawicielami tego typu zawodów.
Musiałam spróbować, no właśnie, współodczuwać, wejść w ich głowy, wejść w ich jakąś taką rzeczywistość zawodową i spróbować żartować z tego, z czego oni potencjalnie mogliby się zaśmiać. Żeby te sytuacje były niewymyślone, tylko faktycznie pasujące, co kosztowało mnie duży research oraz no właśnie, research też po znajomych wykonujących dane zawody: Hej, co Was śmieszy? Muszę zrobić mema. Mam na to dziesięć godzin. Bo musi wskoczyć o godzinie 17.
Także pierwszy jakiś taki element to jest zrozumienie, do kogo chcemy trafić, jak chcemy tego kogoś rozbawić oraz, no właśnie, ten cel. Czyli ściągnąć na rocketjobs.pl. Zachęcić do otworzenia tej pracówki oraz żeby stwierdził taki inżynier, np. rocketjobs.pl dotychczas był dla marketerów i sprzedawców, ale otwieramy się na inżynierów, tu jest pracówka, zobacz co Ci oferujemy, jakie rekrutacje są dla Ciebie otwarte.
I oczywiście pierwsze memy były mocno takie intuicyjne, troszeczkę nieudane, ani pod kątem zaangażowania, ani pod kątem reakcji, pod kątem tak właściwie żadnym, no ale właśnie praktyka czyni mistrza. Z czasem wyrabia się pewien nawyk, pewna smykałka i to już idzie znacznie prostsze.
A dlaczego jest to przekleństwem? Jest to przekleństwem, ponieważ w momencie gdy, no właśnie, cała nasza tablica na FB to memy, nasz IG to memy, w ogóle memy wylewają się z każdego kąta naszego życia, telefonu, laptopa. Nie ważne gdzie otworzymy. Ciężko wtedy szukać czegoś innego, dowiedzieć się czegoś innego. Algorytmy Googla podrzucają mi strony z memami, niekoniecznie, no właśnie, jakieś ciekawe artykuły albo strony niemające nacechowania humorystycznego.
Także w pewnym momencie będąc otoczona tymi memami, następuje takie zjawisko, że kiedy sama z własnej woli chcę sobie pooglądać, no załóżmy na Redditcie, taka najbardziej popularna strona, z której czerpię zarówno polskie odpowiedniki, jak i no gdzieś tam pojawiają się pierwsze templatki, które stają się treściami viralowymi, one wracają w najróżniejszych modyfikacjach, więc Reddit jest takim kluczem, rdzeniem, z którego czerpie się nie tyle inspiracje, co tam powstają trendy. Należy tę stronę przede wszystkim obserwować.
I w pewnym momencie z własnej woli chcę się pośmiać i mi nie wychodzi. Memy przestają mnie śmieszyć, bo w momencie, kiedy sama tworzę ich 16 tygodniowo, tyle mogę zdradzić, czyli od września, no prawie 300, 270 już ich naklepałam, nagle gdzieś tam sama nie jestem w stanie zobaczyć tego właśnie pierwiastka zabawnego, tylko widzę warsztat, widzę, jak ten ktoś tworzył tego mema i on mnie nie śmieszy. Nie potrafię wybuchnąć śmiechem, jakby to miało miejsce kiedyś.
Także trzeba z tym walczyć i oczywiście raz na jakiś czas trafiają się takie, które naprawdę nie śniły się nawet największym śmieszkom tego świata i bardzo szanuję takich twórców, aczkolwiek, no, to jest troszeczkę droga w jedną stronę.
Mimo wszystko, żeby faktycznie być dobrym memiarzem, twórcą memów, trzeba być w tym dosyć głęboko, w tym sensie, że śledzić, przeglądać, reagować, obserwować, które właśnie np. filmy czy seriale, jeżeli wychodzi coś nowego, teraz np. wyszedł Doktor Strange druga część i był wysyp memów z Doktorem Strangem, bo oczywiście musimy być pierwsi, musimy stworzyć RTM-a, który będzie taki super i pojawiają się takie troszeczkę oczekiwania, troszeczkę sami sobie je nakładamy, że skoro kurczę byłam na tym filmie, może nie w dniu premiery, parę dni później, ale już widzę pierwsze treści, które faktycznie są świetne, jak muszę być jeszcze świetniejsza, że tak to trochę naokoło opowiem.
No i właśnie, koło się zamyka. Także trzeba znaleźć złoty środek, balans w życiu między życiem oczywiście rzeczywistym, internetowym i faktycznie tworzyć memy z pasją, ale też nie wyzbywając się siebie, swojej osobowości i nauczyć się śmiać z cudzych. Także, tak. To brzmi bardzo banalnie, ale to jest wbrew pozorom trudna sztuka, kiedy uprawia się to zawodowo.
Marcin Cichocki: W zasadzie powiedziałaś, o tym, jak niebezpieczne jest zamknięcie w bańce informacyjnej, zamknięcie się w takiej bańce. Ale w zasadzie podobne sytuacje spotykają też czy standuperów, czy komików, czy aktorów grających w komediach i takie osoby, które siedzą cały czas w tym środowisku, też mają problem z tym, żeby się śmiać z jakichś żartów, z jakichś komedii, czy z jakichś sytuacji, które normalnie kogoś innego by rozśmieszyły, a ich właśnie przez to, że siedzą, powiedzmy w tej branży, niekoniecznie. Właśnie oni najczęściej się skupiają na warsztacie, powiedzmy, tego żartu, tak jak Ty też o tym wspomniałaś, niż na samej jego treści.
To jest w sumie trochę przerażające, że możemy tak łatwo się zamknąć w tej takiej informacyjnej branżowej bańce i wyzbyć się właśnie siebie. Dobrze, że o tym powiedziałaś, żeby nie wchodzić za bardzo w tę rzekę, bo później można nie wrócić. Ujęłaś to, że to jest droga w jedną stronę.
Jak nie przekroczyć granicy w memowaniu?
Natomiast właśnie, jak nie przekroczyć granicy śmieszków. Macie jakieś sztywne wytyczne albo może ramy komunikacyjne czy raczej starasz się prowadzić fanpage, starasz się tworzyć te memy bardziej na czuja?
Zuzanna Tomaszewska: Nie mamy sztywnych wytycznych. Jako tako nie jest to spisane w regulaminie, z czego można żartować, a z czego nie. Są jednak pewne zasady panujące we wszechświecie, których nie trzeba mówić na głos, aby o nich wiedzieć i je po prostu czuć. Czyli np. w przypadku pracówek miejskich na Warszawę, Kraków, poszczególne wielkie miasta, w których mamy najwięcej ofert, często szukam jakiegoś newsa, wokół którego zaczepiamy naszą komunikację, żeby potem oczywiście dodać, że obok tego mamy ofertę pracy, zachęcamy, by tam zerknąć.
I często przeglądając wiadomości, właśnie widzę, rzekłabym, że większość komunikatów, większość portali informacyjnych informuje nas właśnie o pożarach, morderstwach, wypadkach, raczej rzeczach, z których przeciętny człowiek stwierdzi, no nie to jest jednak tragedia. Z ludzkich tragedii się nie śmieję i nawet jeżeli czasami ta ludzka tragedia wydaje nam się zabawna, bo ktoś właśnie zginął w dziwnych okolicznościach i nawet nieraz w komentarzach widzę, że ludzie się z tego nabijają, co nie powinno tak mimo wszystko wyglądać. Ok to jest internet, ale nawet ja czuję w tym momencie pewien niesmak, więc nie ustalaliśmy co można, co nie można. Myślę, że to jest jednak naturalne.
Tak samo są tematy, taka wielka trójka ja na to mówię, czyli ludzka seksualność, religia oraz polityka, które również są ryzykowne i których lepiej nie poruszać w takim oczywiście ujęciu prześmiewczym, że opowiadamy się po jakiejś stronie, coś gloryfikujemy, a coś innego sprowadzamy do parteru i się z tego nabijamy.
Są takie przestrzenie w ludzkich życiach, które należy uszanować, które zawsze będą inne, będą się różniły i czysto teoretycznie moglibyśmy te tematy podejmować w sposób kontrowersyjny, bo na pewno nabiłoby to nam kliknięć, bylibyśmy na wszystkich grupach dotyczących kryzysów i zebralibyśmy bęcki, ale no właśnie, nieważne jak o nas mówią, byle mówili.
My nie idziemy w tę narrację, staramy się być mimo wszystko transparentni oraz nawiązywać do albo zjawisk uniwersalnych, albo takich, które po prostu nie obrażą nikogo w taki sposób dogłębny, że tak to określę. W związku czym, żeby też nie wyklarować takiego dyskursu, nie boimy się podejmować trudnych tematów w naszej najnowszej kampanii dotyczącej generacji Z, gdzie zaprosiliśmy kilku przedstawicieli właśnie tej generacji.
Często właśnie stażystów albo juniorów dopiero zaczynających swoją ścieżkę zawodową, aby wypowiedzieli się na temat, właśnie, czy studia są potrzebne, ich perspektyw, jak postrzegają rynek pracy oraz był również odcinek o kobietach i równości. Jak się można domyślić, artykuły z tym związane, gdzie przytoczyliśmy ich wypowiedzi oraz zadaliśmy takie pytania otwarte gdzieś tam, jak odbiorcy to czują, jak rozumieją, były dyskusje na 200, 300, 400 komentarzy. Bardzo różne, często właśnie opowiadające się po dwóch przeciwnych stronach barykady.
Ale jaka jest myśl, która to wszystko skleja? Ta myśl to edukacja, tak bym to określiła, że super, żeby te dyskusje, nawet jeżeli ludzie mają odmienne poglądy, dążyły jednak do merytorycznej wymiany myśli, do faktycznie próby przekonania siebie nawzajem czy właśnie edukowania, ale nie w sposób agresywny, tylko w sposób podparty określonymi argumentami.
Niech to będzie jednak na poziomie, z kulturą, jak to powinno wyglądać w świecie dorosłych ludzi. Nie zawsze jest to możliwe. Oczywiście tego typu dyskusje moderujemy, kiedy ktoś te granice przekracza, jednakże nawet jeżeli ktoś się z nami otwarcie nie zgadzał, a były takie sytuacje czy właśnie na naszych grupach na FB na głównym fanpejdżu aż tak nie, to nie zamykaliśmy się na inne zdanie. Wyciągnęliśmy z tego lekcję. Nie w takim ujęciu, że ktoś nas skrytykował, ale no po prostu, nie zgodził się z naszymi gośćmi, z naszymi reprezentantami w kampanii i to też było ok.
Najgorsze co się może wydarzyć to sytuacja, w której my o czymś mówimy, a nikt nas nie słucha, nikt nie reaguje. To oznacza, że to, o czym mówimy, albo mówimy o oczywistych oczywistościach, mówimy o banałach, nie dajemy światu niczego odkrywczego. Lub w drugą nikt nas nie słucha. Więc albo jesteśmy nudni i banalni, albo nikt nas nie słucha. Lepiej więc spróbować poruszyć tematy, które często nie są poruszane, a to, że nie są poruszane, nie znaczy, że nie istnieją. To znaczy, że najwyraźniej nikt nie poruszył ich dostatecznie odważnie, żeby faktycznie czy w internecie, czy ogólnie w dyskursie publicznym funkcjonowały, żeby ludzie oddolnie zaczęli się wypowiadać czy się z czymś zgadzają. To jest motor do zmian.
Więc zależy nam na tym, aby RocketJobs kojarzył się z odważną marką, ze swego rodzaju buntownikiem. Nawet sam fakt, że memy niekiedy można odebrać, na co też wyczulamy, bardzo dosłownie, co jest niestety złe, bo mam taką zasadę, że mem to mem. Czyli nawet jeżeli ma jakąś namiastkę inspiracji z życia rzeczywistego, to absolutnie nie obrażamy siebie nawzajem, czy klientów, czy cokolwiek.
Bo zdarzały się takie sytuacje, szczególnie wśród influencerów, którzy się obruszali na nasze memy, jak no właśnie, przy okazji zestawienia ofert pracy na PR i media gdzieś tam nawiązywaliśmy do różnych sytuacji z nimi związanych, także we wszystkim trzeba zachować umiar, ale też nie chować głowy w piasek.
Więc jako taka konkluzja, nie mamy sztywnych wytycznych, jednak jeżeli postanawiamy wypowiedzieć się na dany temat, który może wywołać emocje, nie boimy się tego robić, robimy to z klasą. Dokładamy wszelkich starań, żeby RocketJobs właśnie nie był stronniczą marką, stronniczą firmą, tylko taką, która dąży do tych zmian oraz wykłada tematy do dyskusji i nie boimy się do tego odnieść.
Jesteśmy otwarci. Im więcej dyskusji, tym lepiej. Także oby to tak działało i tak się kręciło, bo nam to trochę schlebia, trochę cieszy. Tak to chyba powinno wszystko działać.
Instrukcja memowania – jak zacząć wykorzystywać memy w komunikacji?
Marcin Cichocki: Zbliżając się już powoli do końca i mając już tam w tyle głowy, że Treściwy Podcast jest i zarówno dla marketerów, sprzedawców działających w branży marketingowej, ale też dla founderów, dla osób, które w jakiś sposób zarządzają mniejszymi bądź większymi firmami, bądź ich częściami.
Czy mogłabyś tak pokrótce podać taką instrukcję memowania dla kogoś, kto myśli, kto rozważa rozpoczęcie takiej komunikacji w swojej firmie, a w niej, w tej instrukcji memowania może udałoby Ci się przemycić kilka takich nieoczywistych porad, które mogłabyś podać słuchaczom chcącym wdrożyć memy w swojej komunikacji?
Zuzanna Tomaszewska: Ok, mogę podjąć próbę. Myślę, że rzeczą, która jest największą blokadą w tworzeniu tego typu komunikacji jest po pierwsze overthinking, czyli nadmierne myślenie o tym, jak ludzie zareagują na tego mema itd.
Przejmowanie się, jeśli tych reakcji jest mało albo nie zrozumienie, kiedy wrzucimy coś, że tak powiem zrobionego na kolanie, a to nagle ma 300 polubień w godzinę. O co chodzi? Jak to się stało? Im mniej myślenia, tym lepiej.
Memy oraz internet w tej konkretnej dziedzinie rządzą się swoimi własnymi prawami. Nie jesteśmy w stanie przewidzieć, czy coś zadziała, czy nie. Więc najlepszą metodą jest wyzbycie się wygórowanych oczekiwań. Bo jakieś oczekiwania należy mieć zawsze, żeby jednak trzymać jakość, trzymać poziom.
Zależy nam na określonych rezultatach, jednak, no właśnie, nie można uzależniać naszej działalności, naszej komunikacji wyłącznie od memów. Bo były etapy, że memy były lepsze, że memy były gorsze albo wyruszyliśmy z serią, która w naszych głowach wydawała się genialna, np. nawiązywanie do kultowych filmów Hollywoodu albo jak były Oscary i Gramy to robiliśmy cały tydzień, no właśnie, z memicznymi, viralowymi scenami, z tego typu uroczystości i dla nas to było świetne przełamania konwencji. Na pewno ludziom się spodoba, a w praktyce rezultat był zwyczajny, nie był gorszy, nie był lepszy.
Więc poświęciliśmy dużo czasu, żeby te memy były takie super dopracowane, a finalnie odbiorcy tego nie tyle nie docenili, co no właśnie, trzeba mieć z tyłu głowy taką samokrytykę, że odbiorcy nie żyją życiem naszej marki. Oni nas mogą lubić, ale nie mają obsesji na naszym punkcie, w związku czym oni nie zaglądają codziennie ojej, czy Rocket coś dodał, bo jak nie to zwariuję.
Kompletnie tak to nie działa. Więc trzeba mieć taką właśnie, taki hamulec, że odbiorcy, no właśnie, nie śledzą nas tak, jakbyśmy chcieli, żeby nas śledzili i to się prawdopodobnie nie zmieni, bo mają swoje zajęcia, swoje życie, swoje hobby, więc wyzbycie się oczekiwań oraz, no właśnie, tego nadmiernego myślenia, co zrobić, żeby to zadziałało jest najbezpieczniejsze, ponieważ kiedy nam się uda i zadziała i faktycznie rozwali internet, no to możemy być z siebie dumni.
Nawet lepiej, kiedy jest to niespodzianka, niż skrzętnie zaplanowany proces, który po prostu się ziścił. Nie ma tym właśnie elementu jednak, no tej rozrywki, tego szaleństwa, z czym się memy kojarzą.
Kolejny taki wątek, bardzo ważny, to jest przegadanie. Unikać przegadania. Wymyśliłam ostatnio, to jest takie moja ulubiona metafora, że memy są trochę jak poezje Haiku. Dla osób, które się nie interesują, Haiku jest to japońska miniatura, złożona z trzech wersów oraz maksymalnie 17 sylab, czyli krótki wiersz Haiku to jest około 9 słów. I w Haiku jest taka zasada, że jeżeli Haiku jest, no właśnie, dobrze skonstruowane, piękne, łapie jakiś moment, jest często też szkicem, jakąś chwilę, która na nas oddziałuje, no to reakcja odbiorcy czytającego te 9 słów, jeszcze raz przypomnę, jest właśnie taka: Ach! Jakie to jest cudowne. On nie myśli, podoba mu się ten wiersz Haiku, jest wniebowzięty, poprawia mu humor, jest szczęśliwy. Natomiast w momencie, kiedy Haiku jest słabe, następuje druga reakcja, czyli: No i co z tego?
Więc to jest bardzo dwutorowe. Albo jest Ach! Albo jest: No i co z tego? I z memami jest bardzo podobnie. Przegadanie tyczy się zarówno tego, żeby pisać jak najbardziej w punkt, minimum formy, maksimum treści. Memy są swego rodzaju nie tyle właśnie metaforą, co nawiązują do określonego zachowania, określonej sytuacji, czy wydarzenia, które jest no właśnie, tzw. real time marketingiem, czyli dzieje się w danej chwili, to musi być minimalistyczne i musi być błyskotliwe.
Memy, w których tekst zajmuje połowę obrazka, po pierwsze odbiorca prawdopodobnie nawet nie doczyta go do końca, po drugie go nie zrozumie, po trzecie, przegadanie, no właśnie, dąży do tego, że mem staje się banalny, po prostu kierowany gdzieś tam do osób głupich, kiedy nie chcemy w taki sposób traktować jednak naszej społeczności.
Zakładamy, że są to mimo wszystko osoby błyskotliwe i nasz żart załapią, to trudno, załapią przy innej okazji. Więc, no, finalizując wywód, mam nadzieję, że podpowiadający co nieco. Jeżeli chcemy robić memy, musimy, no właśnie, wyzbyć się tego brzemienia krytyki, zarówno własnej, jak i z zewnątrz.
Trzeba się przyzwyczaić do tego, że coś się uda, coś się nie uda. To jest naturalny proces. Nie da się sprawić, że wszystkie memy będą genialne. Genialnych będzie może 10%, cała reszta będzie poprawna oraz będzie 10 jak nie 20 % tych słabych / średnich. No i takie są prawa internetu.
Także, jeżeli ktoś chce rozpocząć od zera komunikację związaną z memami albo w ogóle taki fun content, czyli komunikację raczej luzacką, raczej bezpośrednią, skracającą dystans i taką właśnie pisaną językiem mówionym, zachęcam osobiście od, no właśnie, zrobienia researchu, co dla danej marki, jaki rodzaj memów będzie wskazany, jaki będzie niewskazany, które templatki będą pasowały, a które np. zupełnie się nie sprawdzą oraz, czy nasi odbiorcy to docenią.
Bo są takie fanpejdże, które tworzą własne memy od podstaw. W tym ujęciu, że mają normalnie zespół graphic designerów, którzy projektują dany właśnie obrazek, że to jest w 100% unikatowy twór. I to też ma swoją strategię, ma swoją filozofię. Na pewno jest to jeszcze bardziej spójne z markę niż korzystanie z treści viralowych, treści gotowych. No trzeba mieć, no właśnie, zespół graphic designerów i trzeba mieć na to budżet.
Aczkolwiek obstawiam, że grupa docelowa bardziej docenia tego typu treści, niż gdyby to właśnie były proste, śmieszne obrazki wyciągnięte czy z TikToka, czy skądś tam. No, które mogłyby na nich konkretnie nie zadziałać.
Także nim zaczniemy się komunikować memami, zadajmy sobie pytanie, czy nasi odbiorcy nie tyle tego chcą, bo oczywiście możemy im to narzucić, ale czy docenią to, czy będą usatysfakcjonowani, czy stwierdzą, eee taka fajna firma a idzie w taką banalną i gdzieś tam prymitywną komunikację, już ich nie lubię.
Istnieje takie ryzyko. Nawet jeśli wykalkulować szanse i zagrożenia, zalety i wady, a nóż coś z tego wyjdzie. Moim zdaniem memów nie należy się bać, ale też należy robić je z głową, jak zresztą wszystko. To się niewiele różni od innych dziedzin czy marketingu, czy jak napomknąłeś aktorów, czy innych zawodów. Zawód jak zawód. Dokładajmy do niego dużo starań, dużo serca oraz właśnie niech to wszystko działa, tak jak powinno.
Marcin Cichocki: Bardzo Ci dziękuję Zuzo, za podzielenie się Twoim doświadczeniem prosto z memowego pola bitwy, za przekazanie mi i słuchaczom Treściwego Podcastu ogromu praktycznych wskazówek, w jaki sposób można wykorzystać memy w komunikacji, jak można zacząć tę komunikację i jak ją robić z głową.
Dziękuję Ci za udział w Treściwym Podcaście, a Ciebie słuchaczu/słuchaczko, jeśli spodobał Ci się ten odcinek, zachęcam do udostępnienia, do posherowania, być może do wejścia w interakcję z Zuzą na fanpejdżu RocketJobs. I słyszymy się już niebawem. Hej!