Tomasz Więch | Content marketing w biznesie: Tekst czy wideo – co lepiej działa?

Posłuchaj Tomasza Więcha – CEO KAMAN! W odcinku znajdziesz odpowiedzi na pytania: Jak pozyskiwać klientów za pomocą marketingu treści? Jak gładko i z małym budżetem wejść w wideo marketing? Co jest ważniejsze: content wideo czy content pisany?

Aby używać odtwarzacza, niezbędne jest wyrażenie zgody na przechowywanie plików cookies powiązanych z usługami odtwarzaczy. Szczegóły: polityka prywatności.

Tak, zgadzam się.

Słuchaj Treściwego Podcastu na swojej ulubionej platformie

Marcin Cichocki: Cześć moi drodzy, witam Was w kolejnym odcinku Treściwych Wywiadów, w Treściwym Podcaście. Dzisiaj ze mną jest Tomek Więch, właściciel, przedsiębiorca i założyciel KAMAN! – firmy, która zajmuje się mediami i marketingiem.

Tomasz Więch: Dzień dobry, nawet cieszę się, że ten temat przedsiębiorczości wybrzmiał, bo ja zawsze jak słucham wywiadów lub rozmów marketerów z marketerami, to mam taki cringe, że oni zawsze będą mi sprzedawali swoją ofertę i jak tutaj będziemy bardziej z tej strony przedsiębiorczej, to ja też się spróbuję wczuć w przedsiębiorcę, a nie w marketera.

Content marketing w biznesie

Marcin Cichocki: Tomek, dzisiaj zaprosiłem Cię, abyśmy porozmawiali trochę o content marketingu w biznesie, z podziałem na content pisany i content wideo. I postaramy się odpowiedzieć na pytanie: Co jest ważniejsze w pozyskiwaniu klientów i jak w ogóle pozyskiwać klientów za pomocą treści?

Tego typu treści, jak pozyskiwać klientów za pomocą treści jest mnóstwo w internecie, przy czym 90 parę procent z tej treści to lanie wody, to są błędne założenia ludzi, którzy są copywriterami, a nie do końca czają, o co chodzi w biznesie i wielu z nich też nie wie, o co chodzi w sprzedaży i marketingu, mimo że w tej branży pracują. No i właśnie, czy content marketing sprzedaje?

Zwrot z inwestycji w content marketing

Tomasz Więch: To jest najfajniejsze pytanie, które ja dostaję czasem: no dobra Tomek, zaczniemy coś z wami robić, czy zaczniemy robić w ogóle jakiekolwiek tematy edukacyjne, bo tak się najczęściej rozumie content, to kiedy będzie zwrot? 

I to jest dramatyczne pytanie, na które ja nie potrafię nigdy odpowiedzieć, bo nie da się tego wyliczyć, podejrzewam. Natomiast uważam, że jedynym kierunkiem, jaki jest w ogóle marketingowo dostępny dla firm, to coraz bardziej staje się content marketing. 

My płacimy za brak reklam, płacimy za brak ludzi krzyczących nam: kup, ale sami kochamy szukać rozwiązań. Nawet w tematach B2B to jest coraz bardziej popularne, że ta rola handlowca jest ostatni etap w ogóle sprzedaży, a klient często przychodzi już wyedukowany. No i teraz, jeśli to nie ja go wyedukuję, to wyedukuje go moja konkurencja. Więc, jak on przez content marketing konkurencji wejdzie w ten ich sposób komunikacji, w ich podejście do danego fragmentu rynku, no to on potem kupi u nich, bo będzie myślał ich kategoriami. 

Więc, czy content marketing sam w sobie sprzedaje, tak jak przedsiębiorcy by chcieli – widzę artykuł poradnikowy i potem kupuję u Ciebie rozwiązanie – to nie. Ale długofalowo, po pół roku, wzwyż, to tak.

Marcin Cichocki: Dobrze zauważyłeś właśnie, że jak ktoś zaczyna szukać rozwiązania swojego problemu, jest na samej górze lejka marketingowo-sprzedażowego, to bardzo dużo zależy od tego, jakie pierwsze strony odwiedzi, bo to go później warunkuje i warunkuje całą jego decyzję zakupową. 

I dobrze by było właśnie być wśród tych pierwszych stron, które odwiedzi, bo wtedy właśnie najczęściej kończy się ten pierwszy research i zaczyna się porównywanie ofert, do których już dotarł, czyli tych pierwszych 3, 5, 10 ofert tych firm, które wyświetliły mu się na samej górze wyników wyszukiwania czy w jakiś innych kanałach komunikacji na zadane przez niego pytania. Czyli właśnie dostarczyły mu ten content edukacyjny, który właśnie popchnął go dalej w kierunku sprzedaży. Czy content marketing sprzedaje? Na pewno bardziej a może nie bardziej co częściej niż bezpośrednie reklamy. 

Właśnie dzisiaj rzuciło mi się w oczy badanie, że 50%, ponad 50% konsumentów nie wierzy reklamom. Jeśli oni nie wierzą reklamom, to nie wierzą też handlowcom, to nie wierzą żadnej formie bardziej takiej nachalnej pod kątem marketingowym. Pozostaje jedyne wyjście empatyczny, edukacyjny content marketing, który mówi im jak rozwiązać problem, jednocześnie oferuje rozwiązanie.

Tomasz Więch: Wiesz, ja mam takie podejście też, tak widzę, jak widzę, jak jest postrzegany w ogóle content, że jeżeli ktoś tego wcześniej w firmie nie robił i jest przedsiębiorcą, to ja rozumiem, że dla niego to jest coś, co może być wątpliwą inwestycją. 

No bo zobacz, jak zatrudniam handlowca, on od razu robi jakąś robotę, ja to widzę. Jak robię kampanię reklamową na generowanie leadów, to chociaż widzę od razu, że jakieś leady przychodzą. Nawet jak są drogie, nawet jak są słabej jakości, to ja widzę, że te leady są cały czas. 

Czyli ja jako przedsiębiorca na poziomie Excela mam bezpośrednio po tygodniu jakiś konkretny efekt. Ale konkretny w moich kategoriach, czyli ilość zgłoszeń, ilość rozmów handlowych, ilość ofert tego typu rzeczy. A kiedy zlecam content, już nawet obojętne czy wideo, czy pisany, no to ktoś coś robi i na tym się to kończy na początku. Jak ocenić, czy content jest dobry? To jest trochę trudniejsze, bardziej złożone pytanie.

Jak weryfikować skuteczność contentu – testy A/B i inne wskaźniki

Marcin Cichocki: Tak, to jest bardzo dobre pytanie, na które wiele osób nie ma odpowiedzi. Natomiast moim zdaniem, jeśli weryfikujemy skuteczność samej kreacji już wyzutej z ustawień kampanii reklamowej czy jakichś innych grubszych, całościowych ujęć tego content marketingu, no to takim najefektywniejszym sposobem weryfikacji czy ten content jest dobry, czy to wideo, czy ta treść, czy grafika, no to są testy A/B, czyli po prostu porównywanie czy ta grafika jest lepsza od tej, czy ten tekst generuje więcej kliknięć niż tamten tekst. 

No i w taki sposób na zasadzie pomiarów, analiz można oszacować czy coś działa, czy coś nie działa. Natomiast sam content można też weryfikować innymi wskaźnikami, np. tym jaki jest time watch w przypadku wideo marketingu, czy tego ile czasu ktoś spędza na stronie internetowej z danym tekstem, czy landing page’u, czy jak się przeklikuje, można to zmierzyć Hotjarem, jakie jest zachowanie tej osoby na stronie internetowej. 

Jest mnóstwo różnych wskaźników, które pozornie są uważane za nie do końca biznesowe i nie do końca jako właściwe mierniki, a sumarycznie jakbyśmy zwrócili uwagę na każdy z tych wskaźników, zrobili analizę Hotjarem, zweryfikowali te wszystkie parametry, o których mówiłem, te plus o wiele więcej, o których nie wspomniałem, to mamy cały obraz tego, czy faktycznie w docelowej grupie odbiorców dany content, dana kreacja działa. Czy wzbudza ich zainteresowanie, czy popycha ich do konwersji, do sprzedaży no i czy po prostu jest dobrze zrobiona. 

Tomasz Więch: To jest też ciekawe, zobacz, że tak jak w większości przypadków, tak samo w biznesie i w contencie to maraton, nie sprint. Bo tak sobie wyobrażam typową osobę, która prowadzi firmę na dowolnym poziomie, weźmy 5 mln obrotu rocznie i nie robi contentu, no to jest jakiś koszt dla niej, ale nie tylko koszt decyzyjny, co też koszt edukacji. 

Czyli zlecam usługę i muszę się nauczyć jak tę usługę mierzyć i jak weryfikować jak pracownicy czy zewnętrzna firma robi to dobrze. I też tak samo czy to w contencie wideo, czy też w contencie pisanym, czy dowolnym innym. Wiec znowu wskaźniki, o których mówisz, prawdopodobnie dlatego wymagają edukacji również one, żeby człowiek, który prowadzi firmę, no jakimi się kierować, że one w ogóle istnieją to raz, a dwa, w jakich widełkach się powinny zawierać, żeby to pozwalało zrozumieć, że idziemy w dobrym kierunku

Marcin Cichocki: Przy czym te liczby możemy operować na konkretnych przedziałach liczbowych dopiero wtedy, jak zdobędziemy pewną wiedzę dotyczącą tego, jak działa content w konkretnych branżach, w przypadku konkretnych produktów i usług. 

Bo jeśli założymy z góry jakieś przedziały liczbowe, nie mając doświadczenia w tworzeniu treści dla konkretnych branż, w tworzeniu treści do konkretnych osób, do konkretnych grup odbiorców, no to możemy znacząco albo przestrzelić, albo niedoszacować. 

Więc tutaj w zasadzie takim najlepszym wskaźnikiem ogólnie rzecz biorąc, jest inżynieria wsteczna, czyli analiza poprzednich działań albo swoich, albo konkurencji. I na tej podstawie możemy estymować jakieś konkretne liczby, konkretne kierunki, w których ten content mógłby iść. 

Wspomniałeś, że content marketing to nie jest sprint, tylko maraton. No i właśnie, wiele osób do tego podchodzi tak bardzo zadaniowo, projektowo, jednorazowo. I to się sprowadza do tego, że często u nas też klienci zamawiają jednorazowo po cztery teksty blogowe i ta ich świadomość sprowadza się do tego, że oni będą sobie te teksty, jeden tekst w miesiącu wrzucać i to załatwi całą sprawę. No i właśnie, czy masz takie doświadczenie z takim podejściem klientów i jak uważasz, jak można byłoby klientów edukować pod kątem tego, że takie podejście nie jest do końca tym podejściem optymalnym i co można byłoby im zaproponować, żeby zmienili to swoje zdanie?

Tomasz Więch: Ja najczęściej widzę, że to bierze się z pewnej takiej niepewności tego, czy ja w ogóle robię dobrze. Tzn. jestem przedsiębiorcą, wszyscy marketerzy ładnie mówią o contencie, więc ja zacznę robić research, co to jest ten content. 

No i widzę, że to jest blog, to jest jakiś wideo blog, to jest coś na YouTube, jakiś kanał na tik-toku, no bo to wszystko można rozumieć jako content, który, czyli inaczej w ogóle, tak jakby odczarowując słowo content: jakaś zawartość, która ma na celu rozbawić, wyedukować we właściwy sposób Twojego klienta. Być takim bardziej takim, bardziej rozmową, pomocą niż formą kup ode mnie. 

No i teraz jak przedsiębiorca to zaczyna wdrażać, to trochę rozumiem, że naturalne jest to, że dobra, no to jak to w ogóle działa. Zlecę jedną usługę i zobaczę, jaki jest proces. A tak naprawdę to trochę tak, jak z biznesem, prawda, że jak zaczynasz firmę, to zaczynasz ją na full, żeby w ogóle wyszła. 

Nie możesz zacząć biznesu na 1/4 etatu licząc na ogromne zyski. Bo prawdopodobnie będziesz musiał się zaangażować dużo bardziej, niż nawet oczekujesz tego w biznesie, podobnie w treningach na siłowni i tak samo w content marketingu, czy w ogóle w dowolnym procesie marketingu. 

Więc ja w ogóle takie trudne terminy, które są dla mnie nowe, sobie próbuję przełożyć na coś, co już znam, tzn. żeby iść na siłownię i schudnąć, kiedy jestem gruby, nie mogę iść na próbę na jeden trening i potem weryfikować efektów. Mogę ocenić, jak się z tym czuję i ewentualnie zmienić dostawcę usługi, skoro coś mi nie pasuje, ale decyzja powinna być decyzją, którą potem trzymam długofalowo w firmie, żeby w ogóle mieć do tego jakikolwiek punkt odniesienia. Zebrać dane historyczne, ulepszyć proces, zrobić cokolwiek dalej.

Marcin Cichocki: No tak, nie próbuj, tylko rób. Nie ma sensu próbować. 

Ale to też widać nawet w płatnych kampaniach reklamowych, jak klienci na początku rzucają jakiś taki skromny budżet, żeby zobaczyć, czy im się to będzie spinało. No ale właśnie przez to, że rzucają skromny budżet, to im się to nie spina, bo ich kampanie reklamowe konkurują z budżetami o wiele większymi, o wiele większych podmiotów, które już nie próbują, już nie badają gruntu, tylko wchodzą całościowo. I to właśnie to podejście to jest takie błędne koło i podobnie to działa w przypadku content marketingu właśnie. 

Chciałem jeszcze powiedzieć o tym, jak wiele firm nie ma takiej konkretnej strategii content marketingowej czy komunikacyjnej, ale może to jest temat na zupełnie inny cały odcinek, jak wiele firm właśnie tego nie realizuje i nie ma pojęcia jak ważny jest spójny ton of voice marki w każdym kanale komunikacji. Ale to może następnym razem. Natomiast wróćmy jeszcze do tego pomiarowania, pomiarowania działań w content marketingu. Jak myślisz Tomek, kiedy czujesz, kiedy wiesz, że dana treść działa?

Tomasz Więch: I to jest super, bo możesz to mierzyć na kilku poziomach. Tzn. jeżeli mówisz o treści takiej do klienta ogólnopolskiego, czyli masz firmę, która robi cokolwiek na całą Polskę, jest sklepem internetowym, jest usługami cyfrowymi, jakimiś szkoleniami, tego typu rzeczami, to tak naprawdę to treść działa wtedy, zakładam, że robisz ją regularnie. Bo to jest bardzo ważne, prawda, treść działa wtedy i to, co na początku możesz odczuć, kiedy zaczynasz jakikolwiek content marketing, że to klienci, którzy już u Ciebie kupują, powiedzą Ci, że to jest fajne. 

Bo ja dalej próbuję myśleć o wskaźnikach albo o sytuacjach, które rozumiem jako przedsiębiorca. Już jakby unikałbym podczas tej rozmowy tych takich marketingowych rzeczy z mojej strony, bo ja widzę, że jak ja o tym mówię klientom i mi się wydaje, że ja mówię prosto, to oni tego i tak nie rozumieją i to jest dalej nasza wina jako marketerów, że za mało upraszczamy te rzeczy językiem przedsiębiorcy. 

Więc to, co przedsiębiorca zobaczy, kiedy jego content marketing działa z mojej perspektywy, to jest to, że klienci mu powiedzą, że to jest fajne. Tzn. że ktoś u Ciebie już kupuje, nie robisz content marketingu, zaczynasz go robić i ktoś mówi: oo panie Bartku, bo tutaj pan ma wideo, wystąpił, fajnie to wyglądało, oglądaliśmy

Ktoś powie: o słuchaj, wahałem się, czy kupić, ale zaczęliście tego bloga robić, to w sumie fajne jest i teraz gadamy. To takie są pierwsze fizyczne odczucia działu handlowego czy działu obsługi klienta, gdzie my to widzimy po naszych klientach, że oni mają taki feedback.

I czy to wpływa na sprzedaż, w sensie czy nagle zarabiasz miliardy więcej? Oczywiście, że nie. Ale czy łatwiej jest Twoim handlowcom i obsłudze klienta przekonać kogoś, kto już widział, że fajnie się komunikujecie – zdecydowanie tak.

I to bym potraktował jak taki pierwszy w ogóle cel robienia contentu, jeszcze poza mierzeniem czy on w ogóle jest skuteczny. Czyli, robimy coś, co wyjątkowo nie będzie krzyczeniem do rynku kup-kup-kup, tylko pokażemy nasze podejście, może kogoś rozbawimy formą komunikacji, takim tone of voice, może to będzie nagle bardziej fajne i ludzie nie będą musieli uciekać od naszych handlowców, tylko bardziej ich dopytać, czy naprawdę możemy dla nich zrobić takie rzeczy. 

A wtedy ten handlowiec będzie miał dużo łatwiejszą sprzedaż, bo ktoś, kto do niego przyjdzie, będzie już gotowy na to, żeby już u niego kupić w takim tone of voice i tak przygotowaną ofertę. 

Marcin Cichocki: Czyli wracamy teraz do tego podejścia, że nadal mimo wszystko pierwsza weryfikacja, pierwsza próba do weryfikacji skuteczności contentu odbywa się na podstawie subiektywnych odczuć. Ale to jest karta pułapka moim zdaniem, bo wielu klientów subiektywnie ocenia content. 

Mimo że nie są w grupie docelowej, grupie odbiorców, np. jakiś prezes w firmie produkując zabawki, który targetuje na młode mamy, nie jest w stanie, nie jest władny w tym, żeby ocenić czy content marketing, czy komunikacja jest ok, czy działa na faktycznie docelową grupę odbiorców, to raz. Dwa, że wielu klientów też nie jest w stanie ocenić subiektywnie czy dany content jest tworzony ok ze względu na brak wiedzy marketingowej i ostatnio mieliśmy ciekawy przykład klienta, który zarzekał się, że treści są nie w porządku, bo nie ma w nich zdań wielokrotnie złożonych. 

I często się z takimi kwiatkami spotykamy, to wynika z braku wiedzy u klientów, a mimo wszystko oni są osobami, które opiniują i oceniają ten content i to może prowadzić na bardzo duże manowce, pod kątem błędów poznawczych, jakie oni za sobą ciągną. 

Natomiast myślę, że takim dobrym wyznacznikiem jest intersubiektywne ocienianie contentu, ale wyłącznie przez  docelową grupę odbiorców. Intersubiektywne, czyli właśnie zbieranie informacji subiektywnych informacji od wielu osób jednocześnie czy ten dany content jest fajny, czy w jakiś sposób go zapamiętali, czy mówią o nim, czy ich rozśmieszył, czy ich wyedukował, czy są wdzięczni w jakiś sposób za ten content, bo właśnie dzięki temu dostajemy bezpośrednie informacje z rynku, że to, co stworzyliśmy, ten content działa. 

Bo suma summarum na koniec dnia chodzi o to, żeby content marketing spowodował, że ktoś będzie o naszej marce myślał, mówił i będzie gdzieś ja miał wypozycjonowaną w umyśle. 

Natomiast tak się zastanawiam, czy masz może jakieś sprawdzone sposoby, jak można komunikować korzyści firmom, które zapewni im content marketing, dobrze zrobiony content marketing. Bo cały czas się mieli, że większe konwersje zapewni, że większą widoczność, że lojalność wobec marki. Ale to wszystko, no dobra, konwersja jest takim elementem, który można pomiarować, natomiast ta lojalność, ta widoczność to są takie fukasy, takie rozmyte pojęcia, które nie do końca coś znaczą. No i właśnie pytanie Tomek, jak Ty komunikujesz swoim klientom korzyści wynikające z content marketingu?

Korzyści wynikające z content marketingu

Tomasz Więch: Najczęściej nie używam zbyt dużo liczb, bo zauważyłem, że sam liczby używam, gdy chce żonie wytłumaczyć sensowność zakupu czegoś, co i tak kupiłem emocjonalnie i że my tak decydujemy jako odbiorcy, więc dopiero po zakupie szukasz sobie liczb, które potrzebują Ci uzasadnić, że ten zakup był sensowny. 

Więc to, co często przekonuje moich klientów, to nawet pytanie: proszę pana, a jak pan wybiera usługi? Tzn. proste pytanie, dlaczego my teraz rozmawiamy o naszych ofertach? Czy to  dlatego, że zobaczył pan jedną reklamę: kup usługi agencji reklamowej? Tak nikt nie kupuje marketingu. 

Teraz pytanie: co wy robicie? No robicie np. kosmetyki. No ok. Jak ludzie kupują kosmetyki? Czytają o nich, pytają się innych ludzi, porównują sobie opinie influencerów. Więc tam edukacja jest cały czas na bardzo wysokim poziomie. I teraz pytanie, czy bez tej edukacji faktycznie możesz sprzedać. 

To nawet nie tyle, żebyś ty wiedział, o ile wzrośnie ci konwersja, tylko żebyś wiedział, czy masz jakiekolwiek inne pomysły, jak wpłynąć na rozwój firmy, jeśli nie edukacją, skoro wszyscy chcą tej edukacji i wszyscy ją robią. 

Więc ja raczej wychodzę z tego podejścia, bo w pewnym momencie chciałem pokazywać to liczbami, tylko te liczby też są problemem, bo jakąkolwiek liczbę nie podałbym klientowi, to ona będzie wynikała z doświadczeń z poprzednich, nawet firm w podobnej branży, ale to są dane historyczne, a procent konwersji, który jest CTR-y, czy rzeczy, których używa się w marketingu , one cały czas ewoluują i ja zauważyłem, że deklarując jakąś konkretną kwotę, że to wzrośnie o tyle, to bardziej jest pobożne życzenie i deklaracja czegoś, czego nie można spełnić. 

A jeżeli klient rozumie, jak sam podejmuje decyzje, jak decyduje on o swoich zakupach, to będzie możliwe, że będzie chciał przełożyć to na innych klientów, na jego klientów. 

Marcin Cichocki: Bardzo fajny sposób odwołanie się do odczuć i do doświadczeń klienta decydenta, który potencjalnie zostanie Twoim klientem, muszę to opatentować też w Kuźni Treści.

Tomasz Więch: Wiesz, ja zauważyłem, że to działa. Ja widzę, że te raporty w jakiejkolwiek branży przez inżynierię taką liczbową i pokazanie wykresów w dobry sposób można naginać na dowolny sposób, jak chcesz. Jeżeli trochę lepiej rozumiesz wskaźniki, które pokazujesz klientowi, a zawsze będziesz je rozumiał lepiej niż klient, no to ja się natknąłem w branży marketingu na dużo nadużyć takich raportowych i z tego powodu delikatnie i ostrożnie podchodzimy do jakichkolwiek szacunków liczbowych, do wyliczeń, do prognoz, dlatego że widziałem dużo takich brzydkich zachowań różnych firm. 

I dużo bardziej wolę pracować z mniejszą liczbą klientów, ale którzy mają poziom rozumienia tego, co my dla nich robimy na zbliżonym poziomie do nas, bo wtedy komunikacja jest lepsza, klient otrzymuje to, co faktycznie powinien otrzymać i mamy w tym wszystkim życiu biznesowym mniej stresu, a  i tak jest to dość stresująca forma zarabiania na życie

Marcin Cichocki: Tak dopowiadając, to gdzieś mi mignęło takie powiedzonko, że najlepszy raport z audytu czy z jakichś działań marketingowych, to jest raport, który jest zrozumiały dla klienta. 

Ok, no ale wielu przedsiębiorców mogłoby sobie pomyśleć, no dobra, no to cała moja branża edukuje tych klientów, już wiele różnych firm przeznacza budżety na tą edukację, to może ja nie będę się w to pakował. Niech inni edukują, a aja sobie odpalę kampanię na zimy ruch na RB< IG< LG i będę zgarniał tych wyedukowanych klientów. 

No i pytanie, czy takie podejście jest ok i jaka jest różnica pomiędzy klientami pozyskiwanymi z zimnego ruchu, stricte zimnego, którzy w ogóle nie znają marki, a klientami, którym mignął gdzieś tam, mignął im nasz blog, jakiś film na YouTube jakiś podcast no i właśnie jak uważasz?

Tomasz Więch: To jest w ogóle świetny wątek. Ja go uwielbiam właśnie w kontekście content marketingu. To pytanie, które zadałeś, ono jest wielowątkowe. Tzn. zobacz. To założenie, które może sobie zrobić klient, ok, ja oprę cały mój marketing na zimnym ruchu, musi wynikać z jakichś przesłanek, czyli ten klient, prawdopodobnie, jeśli che wygrać z firmami robiącymi content marketing, to musi mieć jakieś doświadczenia, które pokazują mu, ok, umiem zrobić zimny ruch, kampanię na zimny ruch, znacznie lepiej niż konkurencja, bo ona też je robi. 

To wcale nie musi być tak, że twoja konkurencja edukuje i nie robi reklam typu kup u nas, bo najczęściej to jest połączone. Jednocześnie edukujemy, a przy okazji jest jakaś część budżetu na zimne kampanie i zimny ruch i też sobie te leady zbieramy. Nie jesteś jedyną osobą w branży, która robi kampanie do zimnego ruchu i nie robi contentu. 

Najczęściej wszyscy robią kampanie do zimnego ruchu i content, wiec jak ty robisz tylko kampanie do zimnego ruchu to i tak się bijesz o klienta, który jest obstawiony innymi reklamami te stawki i tak są wysokie, a nie robiąc contentu, sam sobie zabierasz jedno narzędzie marketingowe z ręki i to bardzo skuteczne, bo jeżeli cała branża edukuje klientów, i ty liczysz na to, że wyłapiesz tych wyedukowanych, to też jest błędne założenie, bo jeśli ja się edukuje od firmy x,  to ja lubię ich sposób edukacji, skoro oglądam kogoś na YouTubie przez 2, 3, 4 miesiące, to ja kupuję jego emocje nawet. Nie tylko przesłanki faktyczne, ja jestem zaangażowany w jego sposób narracji. 

My to widzimy u nas w KAMAN!, bo raczej nie robimy takiego naboru klientów typu: przyjdź do agencji, bo ludzie tak nie kupują usług agencyjnych. Ale przez to, że robimy komunikację na live’ach, że robimy komunikację w podcaście, przez to, że mówimy do osób na Instagramie, to potem kiedy ja do nich dzwonie i rozmawiamy o kampanii to pierwszym feedbackiem, jaki słyszę, to oo jak fajnie tak tego głosu posłuchać tak 1:1, bo do tej pory słyszałam go przez podcast, przez wideo, czytałam blogi i teraz mam okazję przekonać się, jak to można zastosować do mojej firmy. 

Czyli ta osoba ma już konkretnie zbudowane oczekiwania od firmy i przez firmę, której słucha. I jak ty wchodzisz w to miejsce, próbując ją przekierować do siebie, to zawsze masz inny sposób komunikacji, zawsze masz inny ton of voice, mówisz o innych rzeczach, pokazujesz je w innej kolejności, więc ten człowiek ma odczucie, że to nie powinno tak wyglądać i nawet lepiej, ty możesz mieć lepszy produkt, możesz mieć lepszych handlowców, ale oni muszą wtedy przebić mur braku zaufania i to podwójnego braku zaufania. Raz, że braku zaufania do Ciebie, skoro do tej pory Cię nie znali, a dwa, że Twój klient jest wyedukowany przez inną firmę, w inny sposób. 

Jak ty działasz lekko inaczej i nawet lepiej niż tamta firma, która edukuje, to masz problem, bo klient oczekuje, że poprawna usługa czy produkt w twojej branży wygląda tak, jak firma, od której się edukował.

Marcin Cichocki: W przypadku content marketingu, branży content marketingu, te wszystkie działania content marketingu, które realizują firmy, agencje czy inne, to też jest fajne potwierdzenie tego, że znają się na tym, co robią. 

Czyli jeśli ktoś prowadzi podcast i oferuje prowadzenie i zakładanie podcastu, to tutaj już możemy na samym początku zweryfikować czy umie robić to, co oferuje. Tak samo jest z copy, z grafikami, z kampaniami, w zasadzie ze wszystkim w obrębie content marketingu. A to też jest o tyle fajne, że z wieloma klientami podpisuje się umowę o zachowaniu poufności i najfajniejsze projekty, najfajniejsze casy pozostają za kurtyną tej umowy o zachowaniu poufności. 

Dlaczego warto zacząć wideo marketing?

Przejdźmy natomiast do wideo. Do porównania contentu pisanego i wideo. Dlaczego warto produkować wideo i kiedy w ogóle warto wejść w wideo marketing? To jest najczęściej, myślę, obecnie głównym zapytaniem, główną bolączką, obiekcją mniejszych i średnich firm, które jeszcze tego kanału nie eksploatowały i który do tej pory był domeną korporacji i dużych firm, które było stać na wideo marketing. Jak myślisz, dlaczego taka mała, średnia firma powinna zacząć i kiedy powinna wejść, kiedy jest takie światełko nad głową, że to jest ten moment?

Tomasz Więch: Musimy zrobić taki disclaimer tutaj, że ja będę oczywiście nieobiektywny, bo ja te usługi sprzedaję, więc ja jestem, raz, że ich fanem, bo sami dla siebie je robimy, dwa, że widzę, że to daje przychody klientom oczywiście, no ale chciałbym, żeby słuchacze wiedzieli, że ja jestem sprzedawcą tych usług również, wiec przez taki filtr warto przepuścić wszystko, co teraz powiem. 

Ale będę też nieobiektywny z tego powodu, że jestem fanem usług wideo w każdej firmie, że każda firma moim zdaniem powinna mieć content marketing taki wideo z tego powodu, że wydaje mi się, że cholernie trudno jest wywołać emocje w tekście, kiedy nie jesteś ekspertem w copywritingu, tzn. jeśli treści pisze normalna osoba, nie copywriter albo przedsiębiorca, który nie jest copywriterem, to naprawdę wymagany jest ogromny warsztat w copywritingu, który jest trudny do uzyskania, bo tu jest do wykonania konkretna praca.

Znacznie łatwiej jest, gdy taka osoba opowiada na wideo o tym, co robi, dlaczego to robi, dlaczego to lubi, bo tam z automatu się przenosi jej ton głosu, jej emocje. Widać wtedy na takim filmie zaangażowanie tego człowieka, jego pewność, z jaką to mówi i przez to ten content wideo dla każdej firmy dla każdej firmy jest bardziej skuteczny, w sensie łatwiejszy w dowożeniu wyników, nie musi być ekspercki i ekspercko zrobiony, może być bardzo poprawny. 

I dlatego teraz tak dużo, ostatnio, w ostatnich trzech latach jest tego wysypu biznesu np. instagramowych, gdzie w dużej części kobiety mówiąc do kamery, budują biznesy dookoła swojej pasji, dookoła swojego zaangażowania w dany produkt. I umówmy się, to nie są ekspertki przedsiębiorczości. Tam nie ma dużego funduszu, który inwestuje w budżety marketingowe. Ale to, że ta kobieta mówi o tym w fajny sposób, że ma tam dużo emocji, że to jest takie właśnie bazujące na prostych odruchach emocjonalnych, że ludzie ją po prostu lubią przez to, że jest fajna na wideo, powoduje, że ona może zarabiać w taki wygodny sposób. I to przy tej małej skali już zaczyna działać. 

Poza tym też do tej pory, tak jak mówisz, domena wideo była domeną korporacji, bo wideo było drogie. I ono dalej dla korporacji jest drogie, bo korporacja ma konkretne standardy, które trzeba utrzymać. I nagrywanie wideo dla korporacji, a dla mniejszych firm, to też są dwie różne rzeczy, bo jest inny poziom skomplikowania i złożoności tego projektu. Natomiast wciąż można wziąć, kupić iPhone 13 i większość klientów nie odczuje różnicy na wideo nagranym na iPhone 13 niż dobrą kamerą, bo i tak większość klientów zobaczy twój content marketing na Facebooku, Instagramie, ew. YouTube i jeżeli Twoje emocje na tym wideo będą fajne i utrzymasz uwagę przez te emocje, które zrobisz, to jakość wideo jest wtórna. 

Zalety wideo marketingu

Więc tutaj trochę chcę obalić mit, że wideo jest drogie. Na pewno wymaga dużo energii podczas jego nagrywania i tak, tutaj energetycznie jest kosztowne i dlatego warto go zacząć, tzn. wiemy z jednej strony, że ludzie decydują o czymkolwiek, kierując się tym, co wybiera tłum, a z drugiej strony warto jest wybierać rzeczy, których tłum jeszcze nie wybrał, tzn. nie są wstawione. 

My często widzimy po swojej stronie, że klienci rezygnują z reklam w Google AdWords z tych mniejszych firm, bo nie są w stanie uzyskać z nich rentowności, tzn. dowolny budżet mogą przepalić, ale te kampanie są bardzo obstawione i kliknięcia są drogie. I ten budżet wrzucając w wideo marketing np. dla lokalnej firmy, okazuje się, że nagle klient staje się jedyną firmą w województwie, czy w okolicy trzech, czterech województw, który robi wideo marketing w tej branży w ogóle. 

I tu jest taki etap, że klienci tego wideo oczekują, to wideo da się nagrywać prosto i w łatwy sposób, ale branża tego nie robi, bo dalej się wydaje przedsiębiorcom, że to jest szalenie trudne. I koszty wideo też trochę odstraszają, bo żeby dobre filmy prawdopodobnie warto mieć powyżej 5 miesięcznie, pewnie koło 10, w tych zakresach w ogóle takie dobre filmy regularnie tworzone pewnie by się wahały, Więc koszty odstraszają, a mamy bardzo dużo case’ów, że w lokalnych firmach te koszty się zwracają po trzecim miesiącu i to zarabia dużo, dużo więcej.

Marcin Cichocki: Tak, faktycznie to jest istotny argument, że wideo wbrew pozorom nie musi być drogie i w zasadzie to, że każdy budżet, jaki na to przeznaczysz i możesz przeznaczać dziesiątki tysięcy, ale i wystarczy jakiś bezlusterkowiec albo zwykły telefon i mikrofon krawatowy, grunt, żeby to audio było dobre, a w zasadzie obraz nie jest już tak istotny. 

Natomiast to, co chciałem powiedzieć to to, że zapomniałem, wyleciało mi z głowy, coś chciałem się odnieść papaparpa. W kuźni też robi wideo marketing, współpracujemy z producentami, przy czym właśnie ta świadomość rynku jest jeszcze wciąż bardzo mała, bardzo niewielka. Nam też trudno odbić się od wizerunku copywriterskiej i uderzyć w tony agencji content marketingowej, jeszcze takiej, która robi każdy rodzaj contentu. I właśnie to też jest problematyczne o tyle, że najczęściej naszymi klientami są małe, średnie i czasem i duże firmy, które właśnie tego wideo marketingu nie czują jeszcze, że potrzebują. 

Natomiast, już wiem, co miałem powiedzieć, natomiast wideo marketing jest o tyle fajny, że zapewnia zupełnie inny kanał dotarcia do odbiorcy, na którym to w ogóle nie ma praktycznie konkurencji. Jest wciąż błękitnym oceanem i to może być świetna forma wyróżnienia się spośród konkurencji dla firm, jednocześnie jedna z tańszych form dotarcia do klienta. 

No bo ile kosztuje prowadzenie własnego kanału na YouTube, czy regularne nagrywanie jakichś live’ów webinarów itd? No poza czasem i koniecznością emocjonalnego i czasowego zaangażowania się w to, to kosztuje tylko tyle i właśnie początkowy sprzęt, który najczęściej już mamy, a jak nie to mikrofon krawatowy najtańszy to jest 60 zł i takim niskim kosztem można fajnie dotrzeć do tych odbiorców i ich emocjonalnie związać z marką. 

I to, co też tak wyjdę, powiedzmy, poza ramy tego, o czym mówimy, ale trochę, ale myślę, że content wideo jest takim fajnym sposobem na dotarcie do kolejnej, kolejną warstwą bodźców do odbiorcy. No bo im więcej bodźców dostarczymy odbiorcy, tym łatwiej będzie nam go przekabacić na swoją stronę, łatwiej będzie nam go pozyskać i tak myślę, że po contencie wideo, gdy już ta warstwa audio jest zapewniona, warstwa tekstowa tak samo i wizualna, dobrym znaczy dobrym, takim naturalnym mylę kierunkiem w content marketingu, będzie dołożenie warstwy zapachowej i dotykowej. 

W zasadzie te rozwiązania są stosowane m.in. przez handlowców, którzy nas starają się dotykać, żeby bardziej nawiązać, jeszcze mocniejszą tą więź emocjonalną. A zapachy często są rozpylane np. w galeriach handlowych, właśnie po to, żeby skojarzyć ładny zapach z danym miejscem, jednocześnie też nas w jakiś sposób dodatkowo zabodźcować. I myślę, że z czasem mam nadzieję, że dożyjemy czasów, gdzie ten content w jakimś metawersie będzie do nas docierać tak jak realne odczucia, czyli na każdym poziomie, na każdym poziomie odczuwania przez człowieka.

Tomasz Więch: Tak, ja się z tym zgadzam, że dowolny zmysł, który dołączasz do samego zmysłu wzroku, po prostu pomaga Ci przekonywać klienta szybciej, a przede wszystkim zwraca uwagę bardziej. I tu jest jeszcze jedna rzecz, która jest bardzo ważna w kontekście czy to kampanii marketingowych, czy to dowolnej formy w ogóle budowania marketingu w biznesie, tzn. na contencie wideo w znaczącej większość wykorzystuje się ludzkie twarze. A jak człowiek, który jest twoim klientem, widzi ludzką twarz, to automatycznie jego mózg zwraca na to większą uwagę, niż na tekst, który może być anonimowy, czy nawet na podcast tego rodzaju, który również w samym dźwięku jest dość anonimowy. Tzn. ci ludzie mogą różnie wyglądać. 

I jak nie ma tam wizerunku twarzy, to interakcja jest niższa. A kiedy ja widzę wideo, który człowiek, który jeszcze wygląda w miarę ok, tzn. nie musi być modelem, po prostą jego twarz jest tolerowalną twarzą normalnego człowieka, mówi do mnie proste rzeczy, mówi do mnie w ładny sposób, jest to poprawny ładny kadr estetyczny, to to zwraca uwagę dużo bardziej niż sam tekst czy audio. To jest jeszcze ważne. Kolejna rzecz, która jest jeszcze ważna, że na wideo mamy twarze, a my jesteśmy w sieciach społecznościowych przede wszystkim sfokusowani na twarzach, no bo tam szukamy ludzi. Więc to wideo w social mediach działa wyjątkowo dobrze.

Marcin Cichocki: Ok, to kiedy warto zainwestować, załóżmy mam 10 tysięcy budżetu miesięcznie, no dobra, jednorazowo, i pytanie, w co powinienem zainwestować? Czy w jedno wideo do załóżmy do kreacji reklamowej, czy parę wideo do kreacji reklamowej, czy w content pisany, taki całościowy content pisany np. na blogu. 

Tomasz Więch: To pytanie, czy na tym podcaście będąc uprzejmymi dla siebie damy radę się pokłócić, bo to będzie fajny wątek, będzie bardziej emocjonalny. 

Ja sądzę, że przy 10 tysiącach, bo to jest ważne założenie, które tu zrobiłeś, prawdopodobnie nie inwestowałbym w żadne usługi zewnętrzne, bo jeśli mam 10 tysięcy jednorazowo, to raczej zainwestowałbym w umiejętności jako przedsiębiorca i zmusiłbym się, żeby to samodzielnie robić, bo zarówno content wideo, kiedy jeszcze go nie robiłem, czyli się waham czy zainwestować, czy nie zainwestować, jak i content pisany, to wracając do startu tego odcinka, to dalej jest maraton, to nie może być sprint, że zrobię to raz. 

Więc raczej by to musiało być 10 tysięcy bądź 5 tysięcy co miesiąc i wtedy obie te formy są sensowne, znowu zależy odo branży. Natomiast jeśli to wszystko połączyłbym z kampaniami reklamowymi, czyli faktycznie zainwestowaniem również budżetu reklamowego w to, żeby pokazać się klientowi, to ja bym był fanem contentu wideo, bo uważam, że większą ilością bodźców od zera docieramy do klienta i przez to szybciej możemy wyróżnić się na rynku, ponieważ stworzenie wideo jest trudniejsze i prawdopodobnie, jeśli jesteś mniejszą firmą lokalną, twoja konkurencja jeszcze go nie ma. I to Ci może dać taką przewagę konkurencyjną. 

Podejrzewam, że jeżeli chcesz zacząć od bloga, to dużo osób już tego bloga ma i nawet jak go zasponsorujesz, wyślesz go do klientów, to ten proces będzie po prostu dłuższy. To tak bym to skomentował. Ale tu jestem otwarty, żebyśmy się pokłócili trochę o to, to może być fajny wątek. 

Wideo marketing bez budżetu

Marcin Cichocki: Ciekawe, że powiedziałeś właśnie, że przy takim budżecie lepiej robić te działania samemu, zgadzam się z tym, faktycznie, bo to znacząco ogranicza przepalanie tego skromnego budżetu. Myślę, że ja bym, jakbym miał taki budżet teraz i bym zaczynał od zera content marketing, to pierwsze co bym zrobił, to założył podcast, który jest, kosztuje w zasadzie jednorazowo tylko tyle, co kupno mikrofonu i jakieś ewentualne wyciszenie i zaczął ten podcast nagrywać. 

Po drugie zacząłbym się crossować z jak największą liczbą marek, które działają w mojej branży, marek, influencerów. Jeśli by się zgodzili na jakąś barterową współpracę albo niezbyt drogą. I tak jak wspomniałeś, tak to jest dobre rozwiązanie, zaczął nagrywać niskim kosztem wideo, wrzucał je w media społecznościowe, żeby pokazać swoją ludzką twarz i jakoś tych klientów do siebie przekonać właśnie za pomocą takiego kanału, którego nie ma jeszcze moja konkurencja.

A do tego bym dorzucił mailingi. Spersonalizowane, pisane emocjonalnie mailingi i nie wchodziłbym w blog. I myślę, że takie skorelowane działania pozwoliłyby w zasadzie prawie że bezbudżetowo fajnie rozpędzić content marketing, który by w konsekwencji dostarczył mi nowych klientów do firmy. 

Tomasz Więch: Z tym się spotykam bardzo często, to znaczy, prawdopodobnie, jeśli zaczynasz, to z tym podejściem to jest bardzo właściwe podejście, tylko zobacz, jako przedsiębiorca, zobacz jako słuchacz, że to będzie Cię kosztowało po prostu Twoją pracę. I z tym się trzeba pogodzić, że walka o klienta to jest jeszcze, tak to odbieram, ostatni element w biznesie, który nie jest dopracowany i wykonywany skutecznie przez firmy, które nie są korporacjami. 

Tzn. do pewnego momentu wystarczyło założyć firmę i robić ją poprawnie i długo i to się niosło, ale teraz konkurencja w każdej branży jest coraz większa, więc fizycznie Ty potrzebujesz wygenerować po prostu konkretny czas na pracę. Nie na to, żeby sobie pomyśleć o contencie, tylko faktycznie, zobacz, jeśli jesteś przedsiębiorcą i teraz Ci powiem – ok, w tym momencie usiądź i nagrywaj podcast. No to zobacz, potrzebujesz naturalnie zrobić jakiś research, jak się nagrywa podcast. 

Jak powiem Ci – nagrywaj wideo, to też musisz usiąść i zobaczyć, ok, no dobra mam telefon, mogę nim zacząć nagrywać, ale dobra,  jak zrobić kadr? Co powiedzieć do tego wideo? Jak to powinno być długie? Gdzie to opublikować? Czyli to wszystko, zobacz przedsiębiorco, kosztuje Cię Twój wysiłek i zaangażowanie i czym szybciej zaczniesz to zaangażowanie i wysiłek ponosić i wykonywać, tym szybciej zrozumiesz, w jakim zakresie chcesz to robić sam, a w jakim zakresie chcesz to komuś zlecić, bo odkupisz sobie w ten sposób swój czas na zarządzanie firmą. 

Bo tutaj, no słuchacze mogą być na różnym poziomie firmy, prawda i ja uważam, że jeżeli tak jak powiedziałeś, ktoś ma 10 tysięcy jednorazowo, to moim zdaniem powinien się uczyć. To znaczy zagryźć zęby i się uczyć. Jak to jest 10 tysięcy, 5 tysięcy w górę miesięcznie, to można rozważać o tym, żeby komuś coś podzlecać. 

To jest moja perspektywa, bo każdy może mieć inną. 

Natomiast ja widzę bardzo często, że po prostu zewnętrzni specjaliści nie zarobią dla Ciebie pieniędzy, kiedy masz za niski budżet, bo to Ci się nie opłaci, żeby oni dla Ciebie pracowali, bo za małą pracę wykonają, a Ty masz takie niby odczucie, że masz od tego specjalistów.  Oni wykonują pracę sensowną, rozsądną, ale za mała jest jej intensywność, aby to ci przynosiło zyski. 

A z drugiej strony, uważam, że dopiero od takiego poziomu 10 milionów obrotu rocznie w firmie zacząłbym zatrudniać ludzi do działu takiego contentowego u siebie, nie wcześniej. To znaczy, prawdopodobnie na dział contentowy, żeby zatrudnić swoich specjalistów, potrzebujesz mieć pomysł, potrzebujesz mieć wiedzę, potrzebujesz mieć dane, które dostarczą Ci wcześniej zewnętrzni kontrahenci, żeby wiedzieć w ogóle, jak to poskładać u siebie. Więc trudno jest to zrobić w ogóle, bo to wymaga zaangażowania i te 10 tysięcy jest taką kwotą dookoła której się możemy poruszać, że przy tej kwocie się musisz zmusić i to jest najtrudniejszy fragment i pewnie też dlatego ludzie też dlatego tego nie robią, bo to kosztuje, a kiedy nie wiesz, ile to jest zaangażowania, bo nie robiłeś tego sam jako przedsiębiorca, no to nie wiesz, dlaczego to kosztuje. Bo może Marcin z Tomkiem sobie wymyślają kwoty o jedno 0 za duże, bo są przedsiębiorcami, więc mogą i to dlatego tyle kosztuje, a może faktycznie jest tam taka ilość pracy do wykonania, że to musi tyle kosztować, prawda?

Marcin Cichocki: Pierwszą usługą, jaką bym odzlecił w przypadku contentu wideo to jest montaż, który zajmuje trzy razy więcej czasu, niż nagranie filmu i w zasadzie jest taką pracą bardzo mechaniczną, która nie w żaden sposób nie jest rozwijająca. Znaczy, można się rozwijać w montażu, ale przy montowaniu jakichś odcinków podcastów czy wideo raczej nie jest to taka praca, jakiej oczekiwaliby przedsiębiorcy, a montażyści, w zasadzie te stawki montażystów zaczynają się od dosyć niskich pułapów. 

I w zasadzie nie potrzebujemy też nie wiadomo jakiego montażysty, do zaktualizowania podcastu, do pocięcia go czy właśnie wideo, ewentualnie w przypadku wideo podkolorowania trochę tego obrazka, choć też nie trzeba tego robić. Wystarczy jakoś sensownie poskładać i pociąć i tyle. Choć zajmuje to bardzo dużo czasu.

Tutaj jeszcze bym się odniósł do tego, co powiedziałeś, że by zatrudnić wewnętrznych specjalistów od content marketingu, to też trzeba wiedzieć, jak mierzyć skuteczność ich pracy, z czego ich rozliczać i jak im tą pracę planować. I to jest dosyć duże wyzwanie dla przedsiębiorców i z tego też względu wiele firm do tej pory wciąż nawet dużych firm, korzysta z usług freelancerów. 

Często spotykany model jest taki, że jest jakiś marketing manager w firmie, który działa w oparciu o freelancerów różnej maści. Bo to jest wygodne, jest relatywnie tanie, tylko właśnie trzeba się na tym znać, żeby dobrze umieć zarządzać pracą freelancerów. A na pewno mniej, niż zarządzać własnym wewnętrznym zespołem content marketingowym. No dobrze, Tomek, to tak zbliżając się do końca, porozmawiajmy jeszcze o tym, kiedy nie warto wchodzić w wideo marketing, nie uwzględniając tutaj tego budżetu, bo jakby już wspomnieliśmy, że budżet w zasadzie nie jest przeszkodą?

Tomasz Więch: To byłoby pytanie, które bardziej dla mnie brzmiało, kiedy nie warto w ogóle robić marketingu w firmie. Bo dla mnie wideo marketing jest czymś jednoznacznym w ogóle z marketingiem. 

Tzn. kiedyś się śmiałem w ogóle, bo o to mnie pytali ludzie na Instagramie, wymyślając mi zawody, które według nich trudno byłoby na wideo pokazać. I mi się nie udało na 24 zawody obronić tak sensownie tylko 1 zawodu, który nie powinien robić wideo marketingu, czy w ogóle content marketingu i był to tajny agent. Bo tylko ta osoba nie może pokazywać, że robi swój biznes. 

Wideo marketing sprawdzi się w każdej branży

Uważam w 100%, jestem totalnie zgodny z tym, co teraz powiem, że dosłownie każda firma może znaleźć sposób na robienie sensownego wideo marketingu wokół swoich produktów czy usług. Tzn. zobacz, kojarzy nam się, że wideo marketing muszą robić ludzie, raz, że mają dużo pieniędzy , to nie jest prawda, możesz robić to telefonem, sam. Kojarzy nam się, że wideo marketing mogą robić tylko ludzie, którzy ładnie wyglądają przed kamerą, to nie jest prawdą, bo możesz robić voice over, czyli możesz pokazywać pewne rzeczy i swój głos do tego nagrywać, podkładać i fajnie to komentować. 

Kojarzy nam się, że wideo marketing mogą robić tylko ekstrawertycy, bo tam trzeba skakać, krzyczeć, no bo przecież tak samo wyglądają filmy naszych dzieci na YouTubie, które one oglądają, więc pewnie my tak samo musimy. No nie, możesz mieć wideo marketing bardzo merytoryczny, spokojny, wyważony stonowany, bo wtedy twoja wiedza się będzie broniła, a nie koniecznie to że skaczesz czy że strzelasz z jakichś pistoletów na nagraniach. 

Więc uważam, że jest taki moment teraz w biznesie zwłaszcza pod kątem sytuacji w internecie, która jest, że wszystkie portale, które są dominujące, czy to Facebook, czy Instagram, czy Tik Tok, czy YouTube będą wchodziły w większą formę wideo i to krótkiego wideo, to jest jedyny kierunek ich ewolucji tak naprawdę, taki największy. 

Więc po prostu nie robiąc teraz wideo marketingu, bo nie musisz, możesz się obudzić w sytuacji, że będzie już za późno, bo każdy będzie miał. A nadrobić ten gap, tą przerwę, będzie bardzo ciężko. I jeżeli teraz widzisz właśnie, że Twoja branża nie robi marketingu wideo, uważam, że można traktować to jako wymówkę taką bezpieczną, że ok, to może w mojej branży, bo jest specyficzna, nie będziemy tego robić. A właśnie w twojej branży, jeżeli jest specyficzna, uważam, że powinieneś być pierwszą albo drugą firmą, która na tą specyfikę znalazła swój sposób i komunikuje to w formie wideo marketingu. 

Ale tu jeszcze bym chciał do jednej rzeczy nawiązać, też kończąc, że w poprzednim pytaniu trochę się próbowaliśmy pospierać, nie wyszło nam to swoją drogą, czy content pisany, czy content wideo, ale to co jest bardzo ważną częścią contentu wideo, jest to, co Ty powiesz. I teraz jak wiesz, co powiedzieć, bo masz fajny słowotok, obserwujesz, jak wygląda content wideo, masz na to swój pomysł, to super, ale większość przedsiębiorców nie wie. 

No i teraz tu z pomocą przychodzi właśnie dobry content pisany, czyli bierzesz copywritera, rozmawiasz z nim, wypracowujecie wspólnie pomysł na content i ten człowiek pisze ci teksty, które potem masz na prompterze. Ty jedyne co robisz, to weryfikujesz teksty merytorycznie, żeby to mówiło o tym, co faktycznie chcesz powiedzieć. Ten człowiek Ci mówi, jakie masz słowa poukładać, w momencie nagrania po prostu masz dobry kadr ułożony i to na prompterze lecą te napisy, które masz wypowiadać. Nikt tego nie widzi, że to jest czytane, a Ty dbasz tylko o to, aby to dobrze artykułować, dobrze wypowiadać, dobrze grać głosem. I to bardzo ułatwia i nawet jak nie jesteś aktorem, to wyglądasz jak aktor.

Marcin Cichocki: No nie udało nam się pokłócić, bo akurat jesteśmy w tej materii zgodni. Natomiast co do tego promptera możemy się pokłócić, bo widać jak ktoś czyta z promptera, chyba że faktycznie umie już tak operować wzrokiem podczas czytania, że jest w stanie to ukryć. Jak nagrywałem kiedyś kurs dla Nowoczesnej firmy, to tam mi właśnie zarzucił mi Karol Chojnacki, że widać, że czytam z promptera. Ale dzięki temu nagrałem ten kurs w 4 godziny czy w 3, a nie w trzy dni. To jest przewaga promptera.

Tomasz Więch: Ale skomentuje to jeszcze, bo fajnie, że to podchwyciłeś, bo to jest ważne. My nad tym pracujemy bardzo mocno. 

I teraz zobacz jedną rzecz, że przy kursie online prawdopodobnie ogląda się je przy większych ekranach. Tzn. nie spotkałem dużo osób korzystających z kursu tak realnie na telefonie. To raczej jest już laptop – dobra, oglądam kurs. Tam ekran jest szerszy i to może być widoczne. Bo wtedy jesteś w 100% skupiony na tym, żeby to oglądać. 

Ale jest cała masa treści, które ludzie widzą w social mediach, gdzie ten ekran jest bardzo wąski, jest telefoniczny, to jest często Instagram Feed, YouTube, to jest Facebook News Feed i tam, jeżeli to jest content wideo do minuty, ekran jest węższy, jak nagrywane to jest jeszcze w proporcjach 4:5, czyli takim rozciągniętym kwadracie, to jeżeli zrobisz dobre przebitki wideo, ten tekst będzie do minuty albo krótszy, dla klienta jest to niedostrzegalne. 

Tzn. Ty to zobaczysz, że czytasz z promptera, bo masz już taką wiedzę, zobaczy to ktoś, kto tworzy materiały marketingowe, on będzie oczywiście widział, że to jest z promptera, no bo to jest różnica, natomiast pytanie, czy tworzy się content wideo dla branżuni, bo to im sprzedajemy, wtedy jest to problem, czy tworzymy content wideo dla klientów, którzy nie mają pojęcia, że istnieje jeszcze często inna firma od naszej w tej branży. 

Bo tak jak pewnie ty potrafisz podać setki przykładów firm, które piszą teksty albo są od content marketingu, ja podam setki przykładów agencji marketingowych, bo to jest moja branża, to moi klienci podadzą może trzy przykłady mojej konkurencji. Więc oni jej nawet nie śledzą. I ja wolę być nagrany z promptera i to wykorzystywać w reklamach, w marketingu niż silić się na profesjonalizm i przechodzić najpierw trzyletnią szkołę aktorską.

Marcin Cichocki: Zawsze sztuka dla sztuki jest przepalaniem tylko czasu. Natomiast dobrze, że wspomniałeś o tej bańce informacyjnej, w której się poruszamy. To jest dość duży problem, myślę w branży marketingowej, ale myślę, że w każdej branży, że właśnie ta klątwa wiedzy ta bańka informacyjna. 

Natomiast myślę, że ten wątek poruszymy kiedy indziej, bo już powoli się czas antenowy kończy nam. Tomek, chciałem Ci bardzo podziękować, za to, że zgodziłeś się wystąpić w Treściwym Podcaście, podzieliłeś się ze mną i ze słuchaczami swoją perspektywą. 

A Ty drogi słuchaczu, droga słuchaczko, jeśli interesuje was ten temat bądź chcielibyście zadać jakieś pytanie dotyczące tego odcinka, to śmiało możecie uderzać albo mailowo, albo w mediach społecznościowych w Kuźni Treści, bezpośrednio u mnie czy u Tomka i możemy podyskutować na temat wideo marketingu, content marketingu czy copywritingu. Dzięki wielkie Tomek i do usłyszenia. Hej!

Tomasz Więch: Dziękuję bardzo. Cześć!